sobota, 9 kwietnia 2011

Mentalność Niemców i Polaków

Mentalność Niemców i Polaków, Joachim

Zaskakujące jest to, jak bardzo Niemcy różnią się od Polaków. Podczas szkolenia wyszło na jaw, jak daleko od siebie jesteśmy, mimo że dzieli nas tylko granica (tak tylko przypominam, gdyby niektórzy myśleli, że wraz z Unią zniknęły granice, tak jak w piosence Wiśniewskiego „Keine Grenzen”. Jak to mówi prof. Borkowski: „ Nie zniknęły granice, tylko kontrola na granicach!”). Polaków mogę wobec Niemców pochwalić – jesteśmy przede wszystkim naturalni, skromni, szczerze serdeczni, pełni humoru, nie podlizujemy się i jesteśmy wyluzowani wobec zbliżających się egzaminów, wystąpień. Polacy dużo się śmieją, żartują. Nasz polski stolik na posiłkach zawsze był najgłośniejszy. Ciągle śmiechawy do łez. Niemcy zgłaszają się na zajęciach za byle pierdołą i nie udało mi się ustalić, czy jest to lizusostwo, mentalność, czy chwalipięctwo. Nie mówię, że jest to godne potępienia, że ktoś chce się na jakiś temat wypowiedzieć, lub zadać jakieś pytanie, ale czasem ręce opadają, gdy ktoś kolejny raz zapyta o coś zupełnie banalnego. Cała atmosfera szkolenia była bardzo przyjemna, ale dało się wyczuć rywalizację i chęć pokazania się od jak najlepszej strony, trochę udawania, że jest się lepszym niż sie jest i nieraz na twarzach odmalowywał się nieszczery uśmiech. Tego zresztą od nas oczekiwano. Byliśmy obserwowani, jak w domu Wielkiego Brata. Na każdych zajęciach był Obserwator, który notował chyba każde wypowiedziane słowo. Na koniec szkolenia rozdano nam koperty z nazwą nowego miejsca pracy. Były to niemałe emocje. Radość lub rozczarowanie. Ta udawana uprzejmość niektórych uczestników kursu zaskoczyła mnie szczególnie ostatnio, gdy miałam spotkanie całego Teamu niemieckiego i polskiego pracującego na Riwierze Tureckiej. Dziewczyny, które na szkoleniu tryskały energią, kompetencją, uśmiechnięte od ucha do ucha stały się posępne i smutne. Jak gdyby ktoś wyssał z nich energię. Takich osób na szczęście można policzyć na palcach u jednej ręki…

A to, co mnie najbardziej zaskoczyło u Niemców, na szczęście pozytywnie, to zaangażowanie. Oni naprawdę dają z siebie 100 % potu, zamiast polotu. Nie boją się pokazać swoich najlepszych stron, znają swoją wartość i walczą o to, co mogą otrzymać za włożony trud. Są też bardzo uczciwi. Polak jednak szuka, jakby tu się wywinąć od ciężkiej roboty, szuka sprytnych rozwiązań, które zminimalizują wysiłek. Przyznaję się bez bicia, że też tak robie, bo po co tracić za dużo energii na coś, co można osiągnąć mniejszym kosztem.

Warto wspomnieć także o relacji nauczyciel-uczeń. Jest bardzo luźna, szkoleniowiec nie jest tyranem, katem czy innym podobnym utrapieniem. Jest partnerem, zainteresowanym swoim uczniem, obserwującym go i dającym z siebie wszystko, aby uczeń zrozumiał temat zajęć. Bawi się z uczniami na imprezach i ma gdzieś, co pomyślą inni. Ogólnie Niemcy potrafią się bardzo dobrze bawić, bo nie zastanawiają się, co pomyślą inni, jak zobaczą, że tańczę na parkiecie z emerytami-gośćmi hotelowymi. Polacy potrzebują nieraz do tego sporej dawki alkoholu.

Oczywiście wszystko to jest generalizowanie i zazwyczaj bardzo się sprzeciwiam sprowadzaniu wszystkiego do jednego, ale jednak pewne cechy wspólne dla narodowości zawsze da się wyodrębnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz