niedziela, 6 czerwca 2010

A niech się Turek uczy polskiego

Dziękuję Pani Ewie za miłe słowa :). Aż zachciało mi się z rana napisać o moim odkryciu. Wypoczęłam wczoraj i świat zaczyna przybierać innych kolorów. Najważniejsze, że miałam wczoraj bardzo dużo czasu tylko dla siebie, a na zakończenie dnia obejrzałam zachód słońca siedząc na uroczym wzgórzu przy ruinach wiatraków, wsłuchana w śpiew ptaków i w siebie.

Małe problemy, które wcześniej drażniły, teraz raczej bawią. To, że kierowca autobusu, w którym spędzam większość dnia jadąc po lub z turystami mówi tylko po turecku już tak nie psuje krwi, pod warunkiem, że on lub ja znamy drogę. Pokazuję Panu Kierowcy, że mamy 15 min żeby dotrzeć do hotelu na końcu świata. Mówię mu liczby po Turecku, a on rozumie o co chodzi, przyspiesza ale zadaje jeszcze jakieś pytania. Strasznie długie te tureckie słowa, ale bardzo fajnie brzmią. Tośmy sobie pogadali proszę Pana. Nie rozumiem. Stosuję wtedy metodę mamy i nawet nie wysilam się, żeby mówić po angielsku, tylko po polsku. Po wykonaniu zadania zgodnie z czasem, mówię do niego "piona". A niech się Turek uczy polskiego :).

3 komentarze:

  1. "bieny" Turek,ja ostatnio stosuje tą metodę nawet do Polaków.Mówię do nich po polsku i......?nic nie rozumieją;x

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulina uzależniłam się od Twojego bloga :-) po prostu chce się go czytać! A co do Turka... no cóż, podawałaś mu coraz to niższe liczby aż w końcu biedactwo zrozumiał, że niewiele mu życia zostało jak nie zdąży. Teraz jak usłyszy "piona" to odetchnie z ulgą - znaczy przeżyje.
    Dlaczego nie mogę zagłosować na Twojego bloga???

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń