wtorek, 26 kwietnia 2011

Jak żołnierz w Iraku

Drodzy czytelnicy moje święta były wyjątkowe. Pracowałam do późna przez cały Wielki Tydzień, ale na szczęście Niedzielę miałam wolną. Zupełnie nie docierało do mnie, że to czas świąteczny, bo tutaj nikt nie ma o Wielkanocy zielonego pojęcia. Jedyną oznaką znikomej świadomości były czekoladowe jajka z niespodzianką rozdawane gościom w jednym z hoteli. Spotkał mnie zaszczyt uczestniczyć w tradycyjnym, polskim śniadaniu z żurkiem, wędliną, sałatkami, ciastem i przede wszystkim z trzydziestoma Polakami (niejadalni). Polonia turecka w Alanyi zaprosiła mnie do wspólnego świętowania w wynajętej restauracji na wolnym powietrzu, wiec ostatecznie nie swietuje, jak zolnierz w Iraku, jak powiedziala moja przyjaciolka M. Oczywiście wszystko dzięki koleżance E.U. Z kolei wieczorem przygotowałam kolację z tego, co miałam w lodówce (warzywa, jajka i konserwa z Polski) dla mnie i dla Janiny. Odwiedził mnie także tajemniczy gość, o którym jeszcze nie było na blogu mowy. Parę dni przed Wielkanocą odbyło się spotkanie po latach z kolegą z Łęcznej, który pracuje dla mojego ulubionego po zeszłym sezonie touroperatora-Rafał Nawrocki (podaję nazwisko za zgodą). Świat jest mały, nie dość, że spotkaliśmy się w Alanyi to w dodatku mieszkamy 5 min drogi od siebie ! Rafał czytał mojego bloga z zeszłego sezonu i spodobała mu się praca rezydenta. Będzie próbował swoich sił. Trzymam za niego mocno kciuki, bo początki są bardzo trudne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz