środa, 26 maja 2010

Delfiny

Parę lat temu miałam przepiękny sen, że pływam w ogromnych falach w lazurowej wodzie, a wraz ze mną delfiny... Dzisiaj można by rzec, że sen się wypełnił… jednak wcale nie było tak kolorowo. Byłam w delfinarium, gdzie znajdują się zaledwie 4 delfiny, co z punktu widzenia turysty jest marnym wynikiem. Jednak myśląc o tragedii tych biednych zwierząt, to jest ich o cztery za dużo. Obsługa nie grzeszyła angielskim ani profesjonalizmem, a same delfiny miały poranione noski , być może od siatki, którą wydzielono im niewielki obszar, gdzie mogą pływać. Ciężko było się nie zdołować całym tym widokiem, jednak zdecydowałam, że spróbuję się dobrze bawić i popływam z delfinami. Nie było jak we śnie, chociaż delfiny są piękne i woda miała lazurowy kolor. Delfina trzyma się za płetwę i uczucie swobodnego płynięcia razem z nim jest niesamowite, jednak świadomość tego, że przede mną tabun turystów ciągną za tą biedna płetwę sprawiała, że uśmiech od razu gasł na mojej twarzy. Sympatyczny Pan kazał się uśmiechnąć do zdjęcia i wyszczerzyłam zęby w sztucznym uśmiechu – jak trzeba to trzeba. Przyznam się też, że nie miałam zaufania do tych uroczych zwierzątek, nikt mi nie wytłumaczył, jak mam się zachowywać, więc miałam małe poczucie bezpieczeństwa. Drugi delfin, który nie „woził” uczestników, nagle do mnie podpłynął pod wodą trącając mnie nosem. Nie wiedziałam, co jest grane i gdy zobaczyłam reakcję panów trenerów uznałam, że chyba powinnam zacząć się bać. No to zaczęłam. Delfin wcale nie odpłynął, więc ja w nogi do drabinki. Delfin podobno był zazdrosny. Uspokoił mnie tylko głos P. stojącego na pomoście, tak jak reszta. Adrenalina mi podskoczyła i z wrażenia nie mogłam trafić rybką w pyszczek delfina :D. Zdjęcia wyszły za to bardzo piękne i to jest chyba największy plus tej przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz