piątek, 21 maja 2010
Dzisiaj paskudna pogoda, ulewa na całego. Z rana wreszcie coś konkretnego w kwestii szkolenia, czyli shopping tour. Ubaw po pachy przy mierzeniu skór i futer.
Oprócz tego dalej nie wiemy nic, więc resztę dnia się obijamy.
Z ciekawostek- na obiad zjadłyśmy spaghetti złożone z makaronu i sosu z proszku. Już mi brakuje polskiej wieprzowiny. Żeby nie było, że cały czas piszę o jedzeniu to was pocieszę (albo bardziej siebie), że za parę dni przejdzie mi "odkurzacz" jak już się zaaklimatyzuję i może wreszcie coś porządnego zjem. Kupiłyśmy jajka :D, więc jest dobrze - dotarłyśmy do dużego supermarketu, ale jak na razie wszystkie ceny razy dwa w porównaniu do polski.
Oprócz tego dalej nie wiemy nic, więc resztę dnia się obijamy.
Z ciekawostek- na obiad zjadłyśmy spaghetti złożone z makaronu i sosu z proszku. Już mi brakuje polskiej wieprzowiny. Żeby nie było, że cały czas piszę o jedzeniu to was pocieszę (albo bardziej siebie), że za parę dni przejdzie mi "odkurzacz" jak już się zaaklimatyzuję i może wreszcie coś porządnego zjem. Kupiłyśmy jajka :D, więc jest dobrze - dotarłyśmy do dużego supermarketu, ale jak na razie wszystkie ceny razy dwa w porównaniu do polski.
czwartek, 20 maja 2010
Witamy w Turcji
Podróż z domu w Polsce do kwatery w Bodrum była bardzo długa, bo jak wyjechałam z Łęcznej o 17 tak byłam na miejscu ok 22 następnego dnia, bo prosto z lotniska odebrali nas autokarem. Jechaliśmy jakieś 9 godzin do Bodrum.
Jestem w fajnej ekipie 9 osób , tylko 2 chłopaków. Jak na razie mam pozytywne nastawienie, mimo kilku nieciekawych spraw, jak np. to że przez najbliższe 2 tygodnie mam wyżywienie we własnym zakresie i a potem to mogę zjeść obiad w hotelu, pod warunkiem, że w będę miała w nim dyżur i jesli będzie na to czas, więc raczej mam sobie sama zapewnić. Zakwaterowanie spoko, chociaż współlokatorki narzekały, warunki studenckie i brak miejsca na tony ciuchów , ale wszystko do przeżycia i jak dla mnie bomba, bo mamy balkon z fajnym widokiem. Wczoraj miły gest, bo biuro zaprosiło nas na imprezę do wypasionego klubu na powietrzu, nad samym morzem - Halikarnas, który wygląda jak grecka świątynka, panienki wypindrzone, turystki i nieturystki w szpilach, Rosjanki, Polki, Turki, Brytyjki. Dookoła piękne fontanny, podświetlone kolorowymi halogenami. Na scenie co chwile jakieś pokazy taneczne, bardzo głośna muzyka. Wejście kosztuje ok 70 zł ale my mamy zawsze za darmo. Wogóle Bodrum to wielka imprezownia, wzdłuż "promenady" rozsypanych jest milion głośnych dyskotek, które przeplatają się z kebabami.
Dzisiaj ciężki poranek, bo wszyscy zmęczeni a tu trzeba wstawać i załatwiać sprawy, jak np . robienie 10 zdjęć do dokumentów ( turecka biurokracja), potem przymiarka ciuchów. W życiu tyle czasu nie mierzyłam garderoby, bo nr 38 za ciasny a 40 za szeroki - Polki chyba jakieś niewymiarowe są czy jak.
Potem już mieliśmy relaks, czyli kebab na obiad i czas na kąpiel w morzu. Nikt oprócz mnie i Jacka się nie pokusił bo jeszcze jest trochę chłodno. Woda cudowna, strasznie słona i sama unosi, fantastyczne uczucie móc się trochę pomoczyć. Woda nie jest wprawdzie jak z obrazka, bo ma kolor jak nasze morze, niezbyt czysta, a plaża nie jest piaszczysta tylko kamyczkowa, ale co z tego.
Turcy zaczepiają na okrągło, ale nie są nachalni o ile się na nich nie zwraca uwagi, po Indiach mam tą metodę świetnie opanowaną.
To na razie tyle z życia rezydentki
Oto zdjęcia
http://picasaweb.google.com/kowalska.paulina.1986/OstatnioZaktualizowane?feat=directlink
pozdrawiam cieplutko
Jestem w fajnej ekipie 9 osób , tylko 2 chłopaków. Jak na razie mam pozytywne nastawienie, mimo kilku nieciekawych spraw, jak np. to że przez najbliższe 2 tygodnie mam wyżywienie we własnym zakresie i a potem to mogę zjeść obiad w hotelu, pod warunkiem, że w będę miała w nim dyżur i jesli będzie na to czas, więc raczej mam sobie sama zapewnić. Zakwaterowanie spoko, chociaż współlokatorki narzekały, warunki studenckie i brak miejsca na tony ciuchów , ale wszystko do przeżycia i jak dla mnie bomba, bo mamy balkon z fajnym widokiem. Wczoraj miły gest, bo biuro zaprosiło nas na imprezę do wypasionego klubu na powietrzu, nad samym morzem - Halikarnas, który wygląda jak grecka świątynka, panienki wypindrzone, turystki i nieturystki w szpilach, Rosjanki, Polki, Turki, Brytyjki. Dookoła piękne fontanny, podświetlone kolorowymi halogenami. Na scenie co chwile jakieś pokazy taneczne, bardzo głośna muzyka. Wejście kosztuje ok 70 zł ale my mamy zawsze za darmo. Wogóle Bodrum to wielka imprezownia, wzdłuż "promenady" rozsypanych jest milion głośnych dyskotek, które przeplatają się z kebabami.
Dzisiaj ciężki poranek, bo wszyscy zmęczeni a tu trzeba wstawać i załatwiać sprawy, jak np . robienie 10 zdjęć do dokumentów ( turecka biurokracja), potem przymiarka ciuchów. W życiu tyle czasu nie mierzyłam garderoby, bo nr 38 za ciasny a 40 za szeroki - Polki chyba jakieś niewymiarowe są czy jak.
Potem już mieliśmy relaks, czyli kebab na obiad i czas na kąpiel w morzu. Nikt oprócz mnie i Jacka się nie pokusił bo jeszcze jest trochę chłodno. Woda cudowna, strasznie słona i sama unosi, fantastyczne uczucie móc się trochę pomoczyć. Woda nie jest wprawdzie jak z obrazka, bo ma kolor jak nasze morze, niezbyt czysta, a plaża nie jest piaszczysta tylko kamyczkowa, ale co z tego.
Turcy zaczepiają na okrągło, ale nie są nachalni o ile się na nich nie zwraca uwagi, po Indiach mam tą metodę świetnie opanowaną.
To na razie tyle z życia rezydentki
Oto zdjęcia
http://picasaweb.google.com/
pozdrawiam cieplutko
niedziela, 16 maja 2010
Praca w Turcji
Zaczynam nową przygodę, czyli wyjeżdżam na 4,5 miesiąca do Turcji jako rezydentka. Sesja na prędce zaliczona i teraz jestem na kilka dni w domu. Przyjechałam do Łęcznej pierwszy raz od Bożego Narodzenia... Wylot do Alanyi w środę. uf....
Subskrybuj:
Posty (Atom)