Cudowny, relaksujący, całodniowy rejs statkiem wycieczkowym po okolicznych zatoczkach. Oczywiście nie mogliśmy być zupełnie wyluzowani, bo zazwyczaj jakieś ogony firmowe wszechobserwujące ciągnął się za nami, ale co zrobić. Popływałam w nieskazitelnie czystej, lazurowej wodzie, poskakałam z pokładu, wypiłam drinka gapiąc się na urocze widoki wysepek i zatoczek i poopalałam moje blade ciało. Próbowałam nurkować z okularkami, ale ciężko się zanurzyć w takiej słonej wodzie, jest ogromna wyporność. Poza tym, nie wiadomo na jaką głębokość się schodzi, bo dno jest piaszczyste i nie ma się punktu odniesienia, nie wiadomo gdzie góra, a gdzie dół. Żadnej rybki nie zobaczyłam, a podobno jest wiele. Może gdyby nie było tyle statków rejsowych dookoła, i może gdybym miała maskę z rurką, to coś by się udało zobaczyć.
Wieczór jest przepiękny ale zaczęłam oglądać zdjęcia i zatęskniło mi się za wszystkimi :(... Polska wydaje mi się stąd bardzo odległa i czuję jakby minęło chyba ze sto lat odkąd wyjechałam.
Co do aklimatyzacji to idzie coraz lepiej, mija wilczy apetyt, problemów zdrowotnych nie ma, pomimo mycia zębów w słonej kranówce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz